niedziela, 17 maja 2015

Od zawsze chciałam mieć normalne dzieciństwo. Nie chciałam, zeby mama całe dnie płakała. Chciałam, zeby to sie skończyło, żebym skończyła juz moje upragnione osiemnaste urodziny, zaczęła pracować i pomoc jej finansowo. Na ojca nigdy nie mogłam liczyć. Odkąd tylko sie urodziłam, on pił. Mimo to zawsze był moim "ulubionym tatkiem". Mozliwe ze byłam zbyt mała zeby zrozumieć cała ta sytuacje. Gdy skończyłam 7 lat oznajmił mi, ze wyjeżdża. Nie powiedział dokąd. Ale obiecał, ze niedługo wroci. Minęło 10 lat. Do tej pory nie wrócił. Nie dał znaku życia. Pewnie zapił sie na smierć. Jest dla mnie nikim, nienawidzę tego człowieka. Dopiero teraz widze ile krzywdy wyrządził mamie. A ja myslalam, ze to dla mojego dobra. Po czasie dowiedziałam sie, ze zarabiał na mnie dość spora sumę pieniędzy. Aż trudno wyobrazic sobie, ze dziecko w wieku pięciu lat chodziło z ojcem alkoholikiem do baru, zostawało upijane, po to, by tańczyło. Teraz widze jakim był potworem. Byłam jego marionetka. Maszynka do robienia pieniędzy. Moze nie przeszkadzałoby mi to, gdyby cześć tych pieniędzy dawał mamie. A gdzie tam, wszystko przepijał. Krążą plotki, ze nie zyje. Mama tez mi to mówiła. Zmarł jakies 5 lat temu. Z tego co dobrze zrozumiałam, wypadek samochodowy. Oczywiście pod wpływem alkoholu, tak jak zawsze myslalam. Nie wiem jak mogłam byc taka głupia i uwielbiać tego człowieka. W sumie.. Byłam dzieckiem. Zwykłym, bezbronnym, glupiutkim dzieckiem.
 -Cass, wychodze. - usłyszałam ciepły głos mamy. Mimo tego, ze ciagle pracuje, nie ma na nic siły, ja ja zawodzę, ona i tak zawsze ma uśmiech na twarzy. Anioł nie kobieta. 
-Wez klucze, zaraz jade do Amber, wrócę rano. 
-Prosze Cie tylko, bądź grzeczna skarbie. - zawsze sie o mnie troszczy. W jej oczach jestem taka grzeczna Cassidy. Szkoda, ze tak naprawdę mnie nie zna. Usłyszałam jak zamyka drzwi. Usiadłam na parapecie, wyciągnęłam rękę by moc siegnąć do szafki. Meble były tak idealnie wymierzone, ze z parapetu sięgałam prawie wszędzie. Sprawnym ruchem ręki sięgnęłam po paczkę fajek, wyciągnęłam jedna, zapaliłam i zmysłowo zaciągnęłam sie dymem. W takich momentach czuje sie najlepiej. Wiem, ze przy mamie musze byc jej grzeczna córeczka, nie chce jej zawodzić. Wypaliłam do końca papierosa. Do plecaka wrzuciłam jakies ubrania, mp3, ładowarkę do telefonu i portfel. Poszłam do łazienki by doprowadzić sie do ładu i pojechałam do Amber. Moja przyjaciółka od dawna to planowała, choć ja nigdy nie byłam zwolenniczka tego typu zabaw. Chciała isc do klubu sie rozerwać. Zgodziłam sie, pierwszy raz. Amber jak to Amber odwaliła sie w jakies obcisłe ciuszki no i oczywiście, wyzywający makijaż. 
-wyglądasz jak rasowa dziwka. - powiedziałam, rzucając jej chytry uśmiech. 
 -a Ty? Planujesz tak isc? Wiesz, ze nie obchodzi mnie co myślisz o moim ubiorze. Ubierz sie w to, chodz raz zrób to dla mnie. - powiedziała rzucając w moja stronę jakies ubrania. Przyjaźnie sie z nia od wielu lat, zawsze to ona byla typem "podrywacza" i tego typu rzeczy. Chłopcy, wyzywające ciuszki, fuj. Wole ubrać jakies zwykle jeansy, pierwsza lepsza bluze i tyle. Po co sie stroić? Ale ten jeden raz zrobie wyjątek, dla niej. Ubrałam sukienkę która mi rzuciła, była w kolorze pudrowego różu, kompletnie nie mój gust, do tego skórzana kurtka i chciała mi wcisnąć szpilki, ale udało mi sie wybłagac ja, by ubrać niskie buty. 
- wyglądam jak tania szmata. - powiedziałam przeglądając sie w lustrze. 
- dobrze wyglądasz, przestan, cholera! Zaraz podjedzie taksówka, schodzimy na dół. Dalej nie wiem jak dałam sie namówić na ta imprezę. Mogłam w spokoju siedziec w domu i wypić sobie piwo, ale nie! Po 20 minutach byłyśmy pod klubem. Amber juz została zaatakowana przez swoje "klubowe przyjaciółeczki". Zostałam sama, wiedziałam ze tak bedzie. Usiadłam przy jakimś stoliku i przyglądałam sie ludziom którzy tańczyli i bawili sie w najlepsze. Nie miałam ochoty sie bawić, niestety. Co chwile podchodził do mnie jakiś chłopak rzucając teksty dotyczące mojego wyglądu. W odpowiedzi dostawał tylko środkowy palec. Przez cała imprezę czułam na sobie czyjś wzrok. Nie wiedziałam dokładnie z ktorej strony. Co chwile z innej. Tak jakby osoba która mnie obserwowała co chwile zmieniała punkt położenia. Spojrzałam w tłum, lecz nie widziałam nikogo podejrzanego. Na lożach tez nikogo nie było. Przy barze widziałam jakiegoś chłopaka, ale to nie on. Nie wiedziałam kto, nie wiedziałam skad. Czułam sie jakbym była obserwowana przez swój cień. Oczywiście wzięłam pod uwagę to, ze wypiłam juz kilka drinków i moze mi sie tylko wydawać. Przez nadmiar płynów w organizmie musiałam isc do łazienki. Przechodząc przez korytarz widziałam obsciskujace sie pary. "Fuj" pomyslałam i poszłam dalej. Gdzieś w połowie długiego korytarza zobaczyłam chłopaka, który od razy przykuł moja uwagę. Niski blondynek w okularach, troche kujonowaty. Przeszłam koło niego wolnym krokiem bacznie go obserwując. To on - byłam niemalże pewna, ze to on obserwował mnie przez cała imprezę. 
-moge wiedziec o co Ci chodzi? - zapytałam juz dość poirytowana cala ta sytuacja. 
-o cz-czym mówisz? - zapytał. 
-nie zgrywaj durnia. Cała imprezę gapisz sie na mnie, no dawaj, rzuć jakiś tekst o tym ze mam fajne cycki, ze byś mnie ruchal czy inne gowna.
 -nie wiem o co Ci chodzi, przepraszam, pierwszy raz Cie widze.. - mówił jakby zaraz miał sie rozpłakać. 
-tak? To jak nie Ty, to kto?! KTO GAPI SIE NA MNIE CAŁA IMPREZĘ?! Poczułam dotyk na swoim ramieniu. Odwróciłam sie, juz chciałam zacząć krzyczeć, ze ma mnie nie dotykać, ale nie zrobiłam tego.
 -nie rób mu krzywdy, nic złego nie zrobił. - odezwał sie do mnie chłopak stojący centralnie obok mnie. Miał moze 185cm wzrostu, ciemne włosy i oczy koloru wręcz kawowego. Jego cera była prawie biała, a na jego karku widac było żyły koloru fioletowo-zielonego.
 -spadaj, skad niby wiesz, ze nie zrobił?! Gapi sie na mnie jak palant cała imprezę! - dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze niepotrzebnie sie tak denerwuje. Przecież moze sie gapić, co to takiego? Krzywdy mi tym nie robi.
 -w sumie, masz racje. Trzymajcie sie i przepraszam, blondi. Wróciłam do stolika, wzięłam swoją kurtkę i wyszłam przed klub. Wyciągnęłam paczkę z fajkami i zapaliłam jedna. Po chwili palenia i myślenia o rożnych dziwnych rzeczach, przypomniałam sobie, ze gdzieś w klubie jest Amber a ja wlasnie z nia miałam wracać do domu. Chciałam jak najszybciej wypalić i isc po nia. Niestety moja uwagę przykuł chłopak który stał za filarem palac fajkę. Musiałam tamtędy niestety przejść. Podchodząc bliżej zauważyłam, ze to chłopak którego juz widziałam. To ten, który stał z Blondynem, ten który gdzieś w tłumie tańczących spojrzał na mnie przelotnie. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, ze jest praktycznie wszędzie t gdzie ja. Stał tez przy barze, gdy kupowałam sobie kolejnego drinka. -łazisz za mna jak cień, to robi sie chore. 
 -coz, Ty tak to widzisz. Leć juz, bo Amber nie jest w stanie juz nawet tańczyć. 
-znasz Amber?
 -czesto tu bywam, znam. - zmierzyłam go wzrokiem.
 - jestes Cassidy, tak?
 -tak.. Nienawidzę tego imienia. Cass jak juz. - chłopak przyjrzał mi sie uważnie, po czym chytro sie uśmiechnął. Nie podobało mi sie to. Nie lubie takich ludzi. Wydawał sie byc bardzo pewny siebie, kolejny podrywacz, jak każdy. 
- a tak w ogóle, skad wiesz? 
 -wiem wiecej, niż Ci sie wydaje, Evans. - przeraziłam sie troche, lecz nie zrobiło to na mnie aż tak dużego wrażenia, ponieważ Amber zawsze duzo mówiła. 
 - w takim razie, moge wiedziec, jak Ty masz na imię? Tylko szybko, bo idę po Am. 
- Mow mi Shadow. - powiedział, po czym odepchnął sie noga od ściany o która sie opierał i poszedł w kierunku parkingu.

1 komentarz: